Сторінка:Kobzar’. Wybir dejakych najkraszczych poezyj Tarasa Szewczenka. Lwiw, 1914.pdf/46

Матеріал з Вікіджерел
Цю сторінку схвалено


U-weczeri i w-doświta;
A koło dytyny
Tak i pada, niby maty:
W budeń i w nedilu
Hołowońku jomu zmyje,
J soroczeczku biłu
Szczo deń bożyj nadiwaje,
Hrajet’ sia, spiwaje,
Robyt’ wozyky, a w świato
To j z ruk ne spuskaje!
Dywujut’ sia stari moji
Ta molat’ sia Bohu.
A najmyczka newsypuszcza
Szczo-weczir, neboha,
Swoju dolu prokłynaje,
Tiażko, ważko płacze;
I nichto toho ne czuje,
Ne znaje j ne baczyt’
Opricz Marka małeńkoho.
Tak wono ne znaje,
Czoho najmyczka slozamy
Joho umywaje;
Ne zna Marko, czoho wona
Tak joho ciłuje,
Sama ne zjist’ i ne dopje,
Joho nahoduje.
Ne zna Marko, jak w kołysci
Czasom sered noczy
Prokynet’ sia, woruchnet’ sia,
To wona wże skoczyt’,
I ukryje, perechrestyt’
Tycho zakołysze;
Wona czuje w druhij chati,