Сторінка:Kobzar’. Wybir dejakych najkraszczych poezyj Tarasa Szewczenka. Lwiw, 1914.pdf/72

Матеріал з Вікіджерел
Цю сторінку схвалено

60


A za wiszczo, Boże myłyj,
Za-szczo świtom nudyt’?
Szczo zrobyła wona ludiam,
Czoho chotiat’ lude?
Szczob płakała!.. Serce moje!
Ne płacz, Kateryno!
Ne pokazuj ludiam slozy,
Terpy do zahynu!
A szczob łyczko ne marniło
Z czornymy browamy,
Do schid soncia, w temnim lisi
Umyj sia slozamy!
Umyjesz sia, ne pobaczat’,
To j ne zaśmijut’ sia;
A serdeńko odpoczyne,
Poky slozy llut’ sia.
Ottake to łycho, baczyte, diwczata!
Zartujuczy kynuw Katrusiu Moskal.
Nedola ne baczyt’, z kym jij żartuwaty,
A lude chocz baczat’, to ludiam ne żal.
„Nechaj“, każut’, „hyne łedacza dytyna,
Koły ne zumiła sebe szanuwat’“!
Szanujte sia-ż, lubi, w nedobru hodynu
Szczob ne doweło sia Moskala szukat’!
 Po-pid tyńniu noczuwała,
Raneńko wstawała,
Pospiszała w Moskowszczynu;
Aż hulk — zyma wpała.
Swyszcze połem zawerjucha,
Ide Kateryna
U łyczakach — łycho tiażke! —
I w odnij swytyni.
Ide Katrja, szkandybaje;