Сторінка:Kobzar’. Wybir dejakych najkraszczych poezyj Tarasa Szewczenka. Lwiw, 1914.pdf/71

Матеріал з Вікіджерел
Цю сторінку схвалено

59


— „W samu Moskwu. Chrysta rady
Dajte na dorohu!“
Bere szaha, aż trusyt’ sia:
Tiażko joho braty!
Taj na wiszczo?.. A dytyna?
Wonaż joho maty!
Zapłakała, piszła szlachom,
W Browarjach spoczyła,
Ta synowi za hirkoho
Medianyk kupyła.
Dowho-dowho serdesznaja
Wse jszła ta pytała;
Buło j take, szczo pid tynom
Z synom noczuwała..
Bacz, na szczo zdały sia kari oczeniata:
Szczob pid czużym tynom slozy wyływat’!
Oto-ż to dywit’ sia ta kajteś, diwczata,
Szczob ne doweło sia Moskala szukat’,
Szczob ne doweło sia, jak Katrja szukaje…
Tohdi ne pytajte, za szczo lude łajut’,
Za-szczo ne puskajut’ w chatu noczuwat’.
 Ne pytajte, czornobrywi,
Bo lude ne znajut’;
Koho Boh kara na świti.
To j wony karajut’…
Lude hnut’ sia, jak ti łozy,
Kudy witer wije.
Syrotyni sonce śwityt’
(Swityt’ ta ne hrije) —
Lude-b sonce zastupyły,
Jak-by mały syłu,
Szczob syroti ne śwityło
Slozy ne suszyło.